Dziewczyny!
Ciekawi mnie, ile z was używa regularnie produktów samoopalających – balsamów, mgiełek, chusteczek, rajstop w sprayu.
Moja przygoda z samoopalaczem właściwie dopiero się zaczyna. W ubiegłym tygodniu po raz pierwszy sięgnęłam po piankę brązującą i chciałam opowiedzieć wam o moich doświadczeniach. Dlaczego? Bo okazuje się, że to wcale nie jest takie proste!!
Dlaczego zaczęłam stosować samoopalacz?
Sama jestem zdziwiona, że sięgnęłam po taki produkt! Ale widocznie do niektórych kosmetyków trzeba po prostu odrobinę dojrzeć i zrozumieć, że wystarczy stosować je z umiarem, żeby nie wyglądały źle.
Odrobina samoopalacza może naprawdę podkreślić naszą urodę – w moim przypadku chodzi przede wszystkim o wyrównanie różnicy w odcieniu skóry na moich rękach, dekolcie i twarzy względem nóg. Po zimie, czyli paru miesiącach w długich spodniach, to naprawdę widać. Pomyślałam, że dopóki się nie opalę wiosennym słońcem, zamaskuję tę niewdzięczną różnicę za pomocą pianki brązującej.
Szybko zderzyłam się z rzeczywistością, bo okazało się, że… sztuczna opalenizna wcale nie jest taka prosta do uzyskania. Ważne jest nie tylko, jaki samoopalacz wybierzemy, ale też, jak stosować go poprawnie!
Kosmetyki opalające. Co wybrać?
Zasadnicze pytanie brzmi, który samoopalacz wybrać?
Odpowiedź nie jest prosta, zwłaszcza gdy staje się przed półką w drogerii, która ugina się od przeróżnych kosmetyków brązujących. Przyjrzyjmy się im więc trochę bliżej i wtedy będzie nam łatwiej wybrać.
- Chusteczki samoopalające – chyba najłatwiejsze w stosowaniu, pakowane pojedynczo w wygodne saszetki, idealne na wyjazd.
- Mgiełka brązująca – jest wygodna w aplikacji, bo ma atomizer, który równomiernie rozprowadza samoopalacz na skórze, ale warto ją wmasować w skórę po nałożeniu (efekt dopiero po 2-3 użyciach).
- Klasyczny samoopalacz w balsamie – w zależności od formuły może być łatwiejszy lub trudniejszy w stosowaniu, zwłaszcza że zdarzają się balsamy samoopalające, które robią plamy na skórze, jeśli są niedokładnie rozprowadzone; warto dobrać je odpowiednio do koloru i typu skóry.
- Rajstopy w sprayu – to popularna forma samoopalacza stosowana na wielkie wyjścia (głównie przez gwiazdy), ponieważ stosuje się ją tak łatwo jak mgiełkę, z tym że nie wymaga wmasowywania w skórę, a efekty pojawiają się od razu po zaaplikowaniu.
- Samoopalacz w piance – (mój wybór) może dawać natychmiastową opaleniznę, a może brązowić skórę systematycznie; najważniejsze, że ma lekką formułę i nie zostawia plam, więc sprawdza się na początek.
Oczywiście to tylko najpopularniejsze opcje, bo są jeszcze samoopalacze w żelu, w piankach, w pudrach, produkty do opalania natryskowego itp.
Jak stosować samoopalacz? Krótka instrukcja
Wybraliśmy już produkt brązujący. OK, jedna trzecia drogi za nami, bo teraz trzeba przygotować skórę na samoopalacz i użyć go we właściwe sposób, żeby nie narobić sobie plam.
Postaram się przekazać wam to w telegraficznym skrócie.
Krok 1. Przygotowanie do użycia samoopalacza
Przede wszystkim skóra, na którą nakładamy samoopalacz, nie może być sucha. Odpowiednio nawilżone ciało to podstawa. Już dzień przed planowanym użyciem samoopalacza warto zastosować porządny balsam nawilżający, poprzedzony oczywiście peelingiem. I nie tylko dlatego, że składniki nawilżające lepiej wchłaniają się w złuszczoną skórę – również dlatego, że peeling przed nałożeniem samoopalacza przedłuża jego trwałość.
Tuż przed zastosowaniem samoopalacza na skórze nie powinno być żadnych kosmetyków (kremów, balsamów, olejków, antyperspirantów, perfum), bo może to zaburzyć działanie samoopalacza i uzyskamy nierówną opaleniznę.
Krok 2. Prawidłowy sposób użycia samoopalacza
Po pierwsze, warto wybrać odpowiedni czas na nałożenie samoopalacza. Nigdy nie róbcie tego w pośpiechu! Ja poświęciłam cały wieczór na to, żeby dobrze rozprowadzić produkt na skórze. Przyznaję, że bałam się plam.
Druga ważna kwestia, to sposób nakładania. Są co prawda różne rękawice do samoopalacza, specjalne aplikatory, gąbki itp. Ja jednak polecam wam standardowe rozwiązanie, czyli nakładanie samoopalacza ręką, bo macie wtedy kontrolę nad tym, czy produkt jest dobrze rozprowadzony itd. Jeśli boicie się, że będziecie mieli brudne ręce – załóżcie gumowe rękawiczki.
Kolejna kwestia to ilość. Trzecia zasada mówi, że im mniej, tym lepiej. Łatwiej dołożyć nieco produktu tam, gdzie użyjemy go za mało, niż zetrzeć zbyt mocną sztuczną opaleniznę. Cienka warstwa z reguły wystarcza.
No i najważniejsze – wsmarowywanie. To trzeba zrobić naprawdę dobrze, partia po partii, od stóp w kierunku głowy. Nie pomijajcie żadnego miejsca, bo potem będziecie mieli nierównomierną opaleniznę. Przypilnujcie, żeby samoopalacz nie zebrał się w zakamarkach. Do tego naprawdę warto się przyłożyć, jeśli chcemy uzyskać naturalny efekt.
Dodaj komentarz